Od kiedy zacząłem pracować w gastronomi mam problem z dodatkowymi kilogramami. Z tego względu od przeszło dwudziestu lat zbijam swoje kilogramy z różnymi rezultatami . Bywało ,że przez dłuższy czas potrafiłem utrzymać w miarę szczupłą sylwetkę. Niestety najczęściej chudnę , grubnę chudnę, grubnę i tak w koło Macieju. Wakacje zbliżają się wielkimi krokami i dlatego znowu zapragnąłem zmniejszyć objętość swojej talii. Tym razem pod wpływem piosenki z reklamy postawiłem na warzywa. Śpiewałem sobie pod nosem „więcej warzyw jeeeeedz , różnych warzyw jeeeeest” i tak mi zostało. Jak na razie progres jest. Dlatego wybierając dla was kolejny przepis gospodyń prl-u też postanowiłem ,że upitraszę coś z warzyw. Tak też natrafiłem na jarskie flaczki, które zaproponowała nam pani Elżbieta Szpunar. Szkoda ,że pani Elżbietka nie napisała nam z jakiej miejscowości pochodzi, gdyż nie wiem w którą stronę Polski posłać całusy za tak pyszną potrawę. Pora przejść do flaczków.
Składniki: -1kg warzyw (marchew, pietruszka, kalafior, kapusta, groszek zielony, fasolka szparagowa) -przyprawy (sól, pieprz, majeranek, gałka muszkatołowa, słodka papryka w proszku) -łyżka tłuszczu , plus trochę tłuszczu do podsmażenia – łyżka mąki -4 naleśniki Sposób wykonania: Warzywa te ,które się da należy pokroić w zapałkę ,a następnie przesmażyć wszystko w garnku i zalać wodą. Pogotować do miękkości, przyprawić do smaku . Z łyżki mąki i tłuszczu robimy zasmażkę , rozprowadzamy ją wywarem powstałym z warzyw , wlewamy do garnka i jeszcze przez chwilę gotujemy . Na końcu dodajemy naleśniki również pokrojone w zapałki. Gotowe . Możemy się już zajadać.
Pani Elżbieto, flaczki pychotka.
Przepis z czasopisma „Przyjaciółka” z 26.IX.1971 roku.