Czas biegnie nieubłaganie ,kolejne święta przed nami. Chciałoby się zaśpiewać ” hej kolęda kolęda. Chciałoby się wyciągnąć z szafy bombki, wybrać na targu piękną pachnącą lasem choinkę. Chciałoby się rozmyślać o tym co nam „Aniołek” w tym roku w prezencie przyniesie. Aż chciałoby się w końcu powiedzieć- „prima aprilis” ,to nie te święta. Celowo nawiązałem do dnia powszechnego żartowania, gdyż w tym roku :prima aprilis ” przypada w drugi dzień świąt wielkanocnych. Szukając potrawy wielkanocnej przy okazji przeczytałem artykuł na temat żartobliwego dnia pierwszego kwietnia. Bardzo spodobało mi się jak autorka krótko opisała czym jest „prima aprilis” . Pani Lucyna Sandecka napisała : „tego dnia dorośli zachowują się jak psotne dzieci , a dzieci naśladują psotnych dorosłych”. Artykuł ten zawierał trzy historie w których twórcą primaaprilisowych żartów było samo życie. Wybrałem jedną z nich. Wybór nie był łatwy , gdyż wszystkie zachwyciły mój mózg. Aby podejść do wyboru jak najbardziej sprawiedliwie postanowiłem użyć wyliczanki ” wpadła bomba do piwnicy ,napisała na tablicy”… Tym sposobem wyłonił się zwycięzca, pan Marian. A oto jego primaaprilisowe , zabawne zdarzenie.
Bardzo ciekawa , wesoła historia. Przyznam , że szukając przepisów gospodyń prl-u w starych czasopismach , często pochłaniają mnie różne artykuły oraz historie ludzi opisane w listach do redakcji. Jest to jeden z powodów nieregularności mojego bloga i jego powolnego tempa. Mam zamiar się poprawić i nabrać systematyczności w moich publikacjach. Tymczasem przechodzimy do przepisu na dziś czyli paschy. Wybrałem przepis Marii Iwaszkiewicz, który jest najłatwiejszym przepisem na paschę z jakim się spotkałem. Należy wziąć równą ilość sera, cukru i masła i przystąpić do działania. Masło ucieramy z cukrem na pianę ,dodając stopniowo ser. Ucieramy na tyle długo ,aby uzyskać jednolitą gładką masę. Do powstałej masy dodajemy bakalie i trochę olejku rumowego. Na koniec przekładamy całość do formy wyłożonej wilgotną gazą ,wkładamy na kilkanaście godzin do lodówki i czekamy aż stężeje. Po tym czasie pozostało nam tylko zajadać się pyszną paschą. Dodam jedynie od siebie , że można zmniejszyć ilość cukru, gdyż moim zdaniem pascha jest zbyt słodka. Muszę jeszcze nakreślić kilka słów o autorce przepisu. Pani Maria Iwaszkiewicz nie napisała listu do redakcji , aby pochwalić się swoim przepisem, to redakcja wykorzystała przepis z książki Pani Marii. Pani Maria jest córką Jarosława Iwaszkiewicza poety ,prozaika o którym każdy z nas uczył się na polaku. Pani Maria talent do słowa pisanego odziedziczyła po ojcu, dlatego pracowała jako dziennikarka, felietonistka i redaktorka Spółdzielni Wydawniczej ” Czytelnik. Napisała kilka książek o tematyce kulinarnej ,więc myślę , że Was moi drodzy obserwujący powinno to zainteresować. Sam zakupiłem przed chwilką na allegro jedną z nich pt. „Gawędy o jedzeniu”.
Pani Mario wspaniała pascha. Czekam z niecierpliwością na przesyłkę z Pani książką.
Przepis pochodzi z tygodnika „Gospodyni” nr 14 1988.04.03. Zabawna historia Pana Mariana ukazała się w tygodniku „Kobieta I życie” nr 14 02.04. 1972.