W zeszłym roku jesienna pora skłoniła mnie do zrobienia wina z dyni. W tym roku postanowiłem pohamować swój pęd do alkoholu i zrobiłem zupę dyniową. Na moim blogu głównie ukazują się przepisy gospodyń domowych, których to przepisy były drukowane w kobiecych czasopismach z okresu prl-u. Dzisiejszy przepis jest jednak odstępstwem od tej tradycji i nie jest nadesłany przez zaradną gospodynię domową ludu pracującego miast i wsi. Jednak znalazł się on na łamach tygodnika z tamtych lat , więc tysiące kobiet mogło z niego skorzystać. Tysiące kobiet ugotowało zupę z dyni z mlekiem podbijając serca domowników. Dlatego wybrałem ten przepis, aby podbić Wasze serca. Zupa jest prosta w wykonaniu. Uważam , że ten przepis można zrobić w dwóch wersjach , na słodko i na słono. Ja wybrałem na słono. W głowie sobie ułożyłem jak ugotuję tę zupę i stwierdziłem ,że wszystkie produkty mam oprócz imbiru. Niestety ostatnio dużo pracuję , gdyż mój zmiennik już prawie dwa miechy jest na zwolnieniu lekarskim. Pracuję średnio po trzynaście godzin dzienne zaczynając od godziny 9 rano , więc o zakupach po pracy raczej nie ma mowy. Dlatego tak ważne dla mnie było kupić ten brakujący imbir przed pracą. Wiedziałem, że po tygodniu pracy będę miał wolne w niedzielę i wtedy zabiorę się za gotowanie zupy dyniowej. Wiedziałem też ,ze po tygodniu ciężkiej pracy mogę sobie połknąć ze trzy browarki , bo należą mi się jak psu miska. Wiem ,że teraz ktoś mi może zarzucić ,że pisałem coś o pohamowaniu pędu do alkoholu , a tu nagle wyskakuję z jakimiś browarkami. Już tłumaczę : pohamować ,ograniczyć, zmniejszyć ilość , ale nie tak żeby zupełnie nic. No jak to tak, no jak? Wracając do tego brakującego imbiru. Plan był prosty zakupić imbir przed pracą i te wspomniane wcześniej piwka. Wpadam rano do sklepu samoobsługowego , szybka akcja , piwka do koszyka ,wzrok błądzi po regałach, następnie baton do koszyka , pasztet do koszyka , jakiś energetyk do koszyka . W końcu płacę w kasie , wychodzę ze sklepu ,wsiadam do samochodu, przekręcam kluczyk. I co? Imbiru brak , zapomniałem , a powrotu do sklepu już nie ma ,czas nagli ,trzeba jechać do pracy. Na szczęście po pracy ledwo zdążyłem przed zamknięciem Biedry. Była sobota, parę minut przed dwudziestą trzecią i imbiru świeżego ani sproszkowanego nie było. Dostrzegłem natomiast mieszankę przypraw z ” KAMISA” o nazwie „Przyprawa do dań z dyni”. Zaznaczam od razu, iż mieszanka ta w swoim składzie imbir zawierała. Można powiedzieć ,że byłem uratowany i jednocześnie uradowany. Zakupiłem , zupę ugotowałem ,a zakupu nie żałowałem. Zupa wyszła wspaniała , miała taki orientalny smak ,że jak ją jadłem to miałem wrażenie ,że oczy robią mi się skośne. Zachęcam do jej wykonania , dlatego już śpieszę z przepisem. Oto on:
Składniki: -0,5 kg dyni obranej i pokrojonej w kostkę ( od siebie dodam ,że ilość dyni warto jest podwoić)
-1,5 litra mleka. -15 dkg mąki. -jedno jajo. -przyprawy sól i cukier zalecają ,ale wiadomo ,że z przyprawami jest tak ,że zależy jak nas fantazja poniesie. Sposób wykonania: Dynię należy ugotować, tak aby była na tyle miękka , żeby się dobrze przecierało. Ja swoją dynię gotowałem około pół godziny. Z mąki, jaja, odrobiny soli i wody zagnieść ciasto. Ciasto najlepiej na jakiś czas wstawić do zamrażalnika. Następnie należy zagotować mleko i na to gotujące się mleko zetrzeć ciasto na grubych oczkach tarki. Krótką chwilę pogotować , po czym dodać przetartą dynię , dodać przyprawy i zagotować. Trzy razy zamieszać w prawo , trzy razy zamieszać w lewo i gotowe. SMACZNEGO.
Przepis ukazał się w tygodniku ” Przyjaciółka” z 31 października 1971 roku.